X-T2 – recenzja praktyczna cz. 1

Fuji X-T2 jest dostępny w sprzedaży od września 2016 roku. Ja po raz pierwszy miałem okazję potrzymać go w rękach i przetestować na dniach Fuji w Krakowskim Fotojokerze (Galeria Krakowska), które odbyły się 8 marca 2017 (pisałem już o tym tutaj „X-T2 VS. X-T20… W ŻYCIU NIE MA NIC ZA DARMO…”). Nie ukrywam, że już wtedy zadziała się pierwsza chemia. Od dwóch lat jestem użytkownikiem Fuji X-E1, przez ten czas bardzo polubiłem ten system, zawsze bardzo podobał mi się charakter cyfrowego ziarna z matryc X-Trans.

Od słów do czynów

Dobrą chwile zbierałem się do zakupu X-T2… do najtańszych w końcu nie należy. Wiele razy kalkulowałem czy to się opłaca, czy nie kupić X-T20, a może dokupić drugie body Nikona – wtedy byłoby taniej, szkła już mam. Ekonomiczne uzasadnienie mojego wyboru nie istnieje. Za 3 dni mam 32 – gie urodziny, zwyczajnie, po ludzku „zrobiłem sobie dobrze”. W prawdzie to nie jest jeszcze czas na kryzys wieku średniego, ale czekać nie mam zamiaru. Fuji sprawia niesłychaną frajdę z użytkowania,  o ile mając w rękach Nikona D750 staje się poważnym Panem fotografem, o tyle kiedy chwytam w ręce X-T2 mam ochotę spakować plecak, zrobić sobie kanapki, zabrać termos, mapę, latarkę, 30 zapasowych baterii i 15 ładowarek (smutne ale prawdziwe), scyzoryk i ruszyć przed siebie. Życzę sobie, aby każdy prezent dostarczał mi tyle radości.

Przedstawiając żonie kosztorys warto jednak posługiwać się bardziej racjonalnymi argumentami, poniżej oficjalna lista:

  • aparat ma nadawać się do pracy, jako drugie body do reportażu (czyli szybki celny AF + szybkostrzelność),
  • skoro praca to dwa sloty na karty pamięci,
  • lubię włóczyć się z aparatem w przeróżnych warunkach pogodowych, uszczelnienia będą mile widziane,
  • matryca powinna pokazywać przyzwoite osiągi (nie koniecznie  FF, ale APS-C to minimum),
  • korpus powinien być zgrabny i lekki, chcemy zabierać go ze sobą na wakacje (już niedługo leci z nami na Majorkę),
  • dobra ergonomia (dlatego nie wybrałem X-T20),
  • przyjemność fotografowania, coś o czym często zapominamy,

W mojej decyzji utwierdził mnie bezpośredni kontakt z korpusem, a przede wszystkim wygoda użytkowania, którą od razy poczułem. Dlatego namawiam wszystkich, aby przed zakupem wybrali się do sklepu i chociaż „przymierzyli” korpus do siebie.

X-T2-kę zakupiłem w komplecie z obiektywem Fujinon 56 1.2, który ma zastąpić mojego 85 1.4G na Nikonie. Oglądałem wiele zdjęć wykonanych 56-ką, do jakości obrazka nie miałem żadnych zastrzeżeń, ale kiedy chwyciłem szkło do rąk nie było już odwrotu. Jest tu to co kocham, szkło i metal.  Konstrukcja Nikona pomimo, że jest prawie dwa razy droższa nie robiła na mnie nigdy dobrego wrażenia (poza obrazkiem). Pewien portal napisał „obiektyw rozpoczyna się solidnym metalowym bagnetem…” i co z tego,  kawałek dalej mamy już tylko plastik bombastik w szkle za 7k (co gorsza kwietniowa podwyżka cen sprawi, że ten plastik będzie na wagę złota).

Dzień przed odbiorem X-T2 upolowałem w okolicy Samyanga 12 2.0 NCS w bardzo ładnym stanie za niespełna 1000 zł, lubię fotografię krajobrazu i architektury, dlatego potrzebowałem jeszcze jakiegoś taniego szerokiego kąta. Na jego temat napiszę kilka słów po powrocie z wakacji – jest przeraźliwie plastikowy, ale obrazek (od pewnego momentu) jest fajny. Pozostałością po Fuji X-E1 jest 18 – 55 2.8 – 4.0,  przyzwoite szkło ze stabilizacją o dobrych własnościach optycznych i sporych możliwościach. Fujinon 16 – 55 2.8 zdecydowanie mnie przeraża, odstraszył mnie skutecznie wielkością i wagą. 18-55 jest mały, bardzo lekki, ma stabilizację, uniwersalny zakres ogniskowych i ładnie rysuje – więcej mi nie potrzeba.

Całą recenzję podzieliłem na cztery odrębne części, które będę publikowała co dwa/trzy tygodnie (wybaczcie, ale pracuję na etacie, prowadzę firmę i jestem tatą). Dziś opowiem o tym co widać gołym okiem, czego można dotknąć i co można poczuć mając aparat w dłoniach. W kolejnych częściach poruszę temat jakości obrazu, dostępnych funkcji, na koniec postaram się to jakoś logicznie zebrać w całość. Bardzo zależy mi na waszych komentarzach, uwagach, na pytania też chętnie odpowiem.

Budowa i …

Korpus już w pierwszym kontakcie budzi bardzo pozytywne odczucia, elementy są bardzo starannie spasowane, nie ma zbędnych luzów, wykorzystane materiały (tworzywo, guma i metal) są wysokiej jakości. Profilowana obudowa pokryta jest w miejscu chwytu chropowatym tworzywem, które zachowuje pewną elastyczność. To znacznie poprawia chwyt, aparat nie ślizga się i pewnie leży w dłoni. Mojemu 3 – letniemu synkowi od razu przypadł do gustu 🙂

Nie mam zamiaru kręcić…

Pokrętła są tymi elementami X-T2, które pierwsze rzucają się w oczy. Wszystkie wykonane są z metalu, profilowana powierzchnia bocznych ścianek poprawia chwyt i pomaga w zmianie nastaw. Dwa z nich (ISO, Czas) posiadają możliwość blokady położenia, za pomocą umieszczonego na górnej ściance klikalnego grzybka. Czynność ta na szczęście nie wymaga dużej siły. Możliwość blokowania pokręteł ma uchronić użytkownika przed przypadkowym przestawieniem w trakcie pracy, trochę sztuka dla sztuki, pokrętła same z siebie stawiają stosowny opór, ale skoro dają… trzeba brać. Z mojej perspektywy dedykowane pokrętła są świetnym rozwiązaniem, kiedy nie mam aparatu przy oku, ich użyteczność kiedy patrzymy w wizjer jest dyskusyjna. Użytkownicy lustrzanek mogą się trochę wystraszyć, pewnie mocno przywykli do używania pokręteł na przedniej i tylnej ściance aparatu…

Mam dla Was dobrą i złą wiadomość,  X-T2 tęż je posiada, to była ta dobra. Działają w sposób inny niż bym się tego spodziewał, kiedy kompensacja ekspozycji jest ustawiona w tryb C,  można nią sterować przy użyciu pokrętła po wcześniejszym jego naciśnięciu (pokrętło na przedniej/tylnej ściance w zależności od naszej konfiguracji). Znacznik kompensacji w wizjerze zapala się wtedy na niebiesko i możemy błyskawicznie reagować na zmiany histogramu. Kiedy natomiast fotografujemy w trybie preselekcji czasu T, to czasem także możemy sterować z poziomu pokręteł na tylnej/przedniej ściance (zależnie od konfiguracji). Trochę to skomplikowane…

Tutaj pojawia się jeszcze jeden problem, o ile wciśnięcie tylnego pokrętła nie sprawia żadnego problemu, dobrze leży pod kciukiem,  kliknięcie przedniego niestety już tak proste nie jest. Pokrętło jest zbyt mocno wtopione w obudowę – kolejny minus.

Mała podpowiedź dla FUJI

Gdyby była możliwość wykorzystania czujnika zbliżenia oka w taki sposób, aby w momencie aktywacji wizjera pokrętła na przedniej i tylnej ściance przejmowały rolę górnych pokręteł (ISO/Czas/Kompensacja), byłoby to świetne rozwiązanie.

Projektant płakał jak rysował…

U podstawy pokręteł do zmiany ISO i czasu umiejscowione zostały obrotowe przełączniki służące kolejno do zmiany trybu pracy, dostępne tryby to:

  • film,
  • braketing,
  • szybki tryb seryjny,
  • wolny tryb seryjny,
  • pojedyncze zdjęcie,
  • wielokrotna ekspozycja,
  • filtr,
  • panorama,

oraz do zmiany pomiaru światła :

  • punktowy,
  • centralnie ważony,
  • multi,
  • uśredniony,

Obydwa przełączniki są bardzo niewygodne w użyciu, wyprofilowane miejsce na palec chowa się w skrajnych położeniach przełączników na tyle głęboko, że trudno przywrócić ich poprzednią pozycje. Tutaj X-T2 niestety notuje poważną wpadkę konstrukcyjną.

Na górnej ściance znajdziemy włącznik, spust migawki, 4 pokrętła (w tym pokrętło korekcji dioptrii), dwa przełączniki oraz przyciski zmiany trybu podglądu i funkcyjny. Wspomniany przycisk Fn został usytuowany pomiędzy pokrętłem kompensacji ekspozycji i pokrętłem do nastawienia czasu naświetlania. Ktoś w Fuji chyba z góry przyjął, umiejscawiając go w ten sposób, że będzie on rzadko wykorzystywany. Szkoda bo gdyby zajął on miejsce przycisku nagrywania z X-T1 byłby o wiele praktyczniejszy.  Aktualnie, aby go wcisnąć nie odrywając wizjera od oka trzeba się solidnie namęczyć. Na całe szczęście drugi przycisk Fn umiejscowiony jest na przedniej części w sąsiedztwie opuszków palców, które spoczywają na gripie.

 

Włącznik i spust migawki są wygodne w użytkowaniu, nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Do spustu możemy zamontować tzw. miękki spust, czyli nakręcany grzybek, który podnosi i tak już dobry komfort pracy spustu migawki. Przycisk zmiany trybu poglądu (LCD/Wizjer/Cujnik przyłożenia oka) znajduje się na obudowie osłony wizjera, dzięki temu trudno go przypadkiem nacisnąć, miejsce usytuowania jest dobrze wybrane, zważywszy na fakt, że nie jest to przycisk pierwszej potrzeby.

Na tyłach przyjaciela

Od zaplecza pierwszym elementem jaki rzuca się w oczy jest uchylny (w dwóch płaszczyznach) 3 calowy wyświetlacz LCD. Ekran jest dobrej jakość, obraz na nim wyświetlany jest klarowny i czytelny. Co do samego wykonania trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, całość robi bardzo solidne wrażenie, nie można także mieć zastrzeżeń do spasowania elementów, luzów także nie znajdziecie.  Ekran w poziomie obraca się w płaszczyźnie 180 stopni, można także odchylić go w poziomie o 90 stopni (po wcześniejszym odblokowaniu tej funkcji, przełącznikiem umiejscowionym na krawędzi ekranu). Rozwiązanie to może być bardzo przydatne w fotografii produktowej.

Wizjer elektroniczny zaraz obok joysticka stanowi jeden z najmocniejszych punktów X-T2, chyb najtrafniejszą recenzję tego elementu wydała moja żona, kiedy przyjechałem z aparatem do domu  po raz pierwszy. Po przyłożeniu wizjera do oka, poza szerokim uśmiechem,  który pojawił się na jej buzi, wypowiedziała z siebie jedno słowo „wow”. Ten wizjer jest wielki (0,48 cala), daje powiększenie x0,77 – jest jasny, czytelny i klarowny.  Rozmiarem przypomina boisko piłkarskie. Efekt smużenia jest prawie nie zauważalny, w ciemnych pomieszczeniach pojawia się delikatne ziarno, ale, korzystanie z niego jest jednak nadal możliwe i  pozostaje wygodne.

Od przybytku głowa nie boli, ale rozmiar ma…

Łącznie na tylnej ściance znajdziemy, aż 10 przycisków, tak naprawdę jest ich 13 (pokrętło i joystik także są klikalne). To nie koniec, po dołączeniu gripa, gripu… tego czarnego pojemnika na baterie… liczba przycisków wzrasta do 20 (liczę wszystko co klika). Ten wynik robi wrażenie. Zważywszy, że kolejne dwa przyciski czają się na górnej i przedniej ścianie.

Jako aktywny nadal użytkownik lustrzanki, zastrzeżenie mam jedno. Wszystkie okrągłe przyciski jakich używa producent są dla mnie, małe, zbyt płaskie i średnio wygodne. Zwiększenie ich rozmiaru, zdecydowanie poprawiłoby komfort pracy z aparatem. Mnie najtrudniej korzysta się z przycisków blokady autofocusa i ekspozycji AE-L/AF-L. Po pierwsze mam problemy z ich wyczuciem i odszukaniem. Po drugie z naciśnięciem, mam cichą nadzieję, że się do tego przyzwyczaję. Bardzo podoba mi się, że większość z przycisków można zagospodarować po swojemu. Wystarczy przytrzymać przez chwilę przycisk display żeby można było w łatwy sposób przypisać funkcję do ośmiu przycisków.

Z zawodu jestem informatykiem, dlatego fakt o którym teraz wspomnę szczególnie mnie ujął, lubię sprytne rozwiązania. Kiedy zobaczyłem jak głęboko w podmenu drive settings, leżą ustawienia braketingu byłem trochę zawiedziony. Sam często korzystam z braketingu ekspozycji w fotografii wnętrz i krajobrazu. Niestety, żeby doklikać  się do tych ustawień z poziomu menu potrzeba dobrej chwili (Menu->Ustawienia zdjęć->Ustawienia drive->Ustawienia BKT->BKT Z AE). Trochę zdegustowany, tą wizją przypisałem do przycisku Fn opcje drive settings. Byłem przekonany, że w najlepszym razie skrót poprowadzi mnie do najwyższego poziomu tego podmenu, skąd będę zmuszony wykonać jeszcze kilka kolejnych kliknięć, aby dostać się do interesujących mnie ustawień.

Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy po wybraniu na pokrętle trybu fotografownia BKT i naciśnięcie przypisanego przycisku Fn, uruchomiło właściwe podmenu, odpowiedzialne za ustawienia braketingu. Podobnie rzecz tyczy się trybów CH, CL i ADV. Ten aparat jest przemyślany, dzięki takim rozwiązaniom staje się intuicyjny w użyciu, takie drobiazgi zmieniają świat na lepsze.

 

Szybka zmiana punktu ostrzenia, zwłaszcza w kontekście fotografii reportażowej to czynnik, który niejednokrotnie decyduje o wyborze korpusu. Na co dzień używam Nikona D750, tam do zmiany punktu używam klikalnej obręczy, działa przyzwoicie, ale pewnej części ciała nie urywa. Joystick jest o wiele bardziej intuicyjny, szybki i precyzyjny niż przyciski. Wygoda użytkowania jest nieporównywalnie większa niż w przypadku standardowych guzików, a co najważniejsze zmiana punktu odbywa się błyskawicznie, od pewnego momentu staje się odruchem bezwarunkowym. Podoba mi się sposób w jaki zrastam się z Fuji.

Jeśli jesteśmy przy ostrzeniu, do zmiany trybu pracy AF:

  • pojedynczy,
  • ciągły,
  • manualny

służy obrotowy przełącznik usytuowany pod mocowanie obiektyw. Jest w sam raz zarówno jeśli chodzi o położenie jak i wygodę użycia.

X-T2 posiada dwa sloty na karty SD (zaleta sama w sobie), dostępu do nich broni klapka i to nie zwyczajna, bo z uszczelką. Klapka zamykana jest na zatrzask, mechanizm zwalniania rygla jest wygodny i precyzyjny. Trochę dziwi mnie brak konsekwencji Fuji. Klapka która osłania złącza rygla nie posiada, w sumie nie wiem dlaczego… kombinuje od rana, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy (jeśli macie jakieś logiczne uzasadnienie to piszcie w komentarzach). Klapka na baterię to element X-T2 z którego będziecie korzystać najczęściej zaraz po przycisku spustu migawki, na szczęście wymiana baterii nie stanowi w tym przypadku problemu, całość jest wykonana bez zarzutu.

Podsumowanie

Czytając inne recenzje X-T2 nie trafiłem na tyle negatywnych uwag ile możecie znaleźć w moim tekście. Albo jestem strasznie czepialski, albo Fuji dobrze płaci recenzentom, albo napisałem niezłą recenzję.  Musicie wiedzieć jedno, uwielbiam ten aparat, jednak nie ma róży bez kolców. Ergonomia mogłaby być lepsza, do ideału brakuje niewiele. Już dziś śmiało mogę zarekomendować X-T2 jako narzędzie do pracy, nie gadżet. Bardzo cieszy mnie też fakt, w jaki Fuji dba o posiadaczy swoich urządzeń, myślę o aktualizacjach firmware. Już dziś z niecierpliwością czekamy na paczkę 33 poprawek, która zwita do X-T2 w maju 🙂

Na koniec proszę Was o aktywność, komentujcie, pytajcie, krytykujcie, mobilizujcie mnie do dalszej pracy… a jeśli wam się podoba udostępniajcie. Abyście mogli to czytać wstaje codziennie o 5 rano 🙂

8 komentarzy

Dołącz do dyskusji i opowiedzieć nam swoją opinię.

fotograf Wojciech
26 marca 2017 o 09:44

dzięki za recenzję. Masz jakieś doświadczenia z bezprzewodowym wyzwalaniem lamp błyskowych?

Paweł Bułat
26 marca 2017 o 10:03
– Odpowiedz na: fotograf Wojciech

Niestety jeszcze nie, dużo rzeczy jest dla mnie nowych jestem użytkownikiem DSLR, ale ma to też swoje dobre strony… mam świeże spojrzenie 🙂

Ulla
26 marca 2017 o 12:28

Świetna recenzja, takiej właśnie szukałam, podejście praktyczne 🙂 Bardzo serdecznie dziękuje. Ja stoję przed dylematem czy kupić Nikona d750 czy X-T2. Wiem, ze wiele różni te aparaty, mi najbardziej zależy na IQ, celnym AF i dobrej pracy przy słabszym świetle. Nikon przeraża wielością i ciężarem, w Fuji trochę sie boję tych pokręteł- tak sie domyślałam, ze trochę cieżko operować pokrętłami górnymi przy patrzeniu przez wizjer, a nikt o tym wcześniej nie pisał! Pewnie tez to spowalnia pracę- tez jestem przyzwyczajona do pracy z pokrętłami w lustrzankach. Ergonomia X-T2 (miałam możliwość pstryknięcia kilku zdjeć w sklepie) joystick, szkła wszystko super, tylko czy sobie nie utrudnienię życia? No i co tu robić?:)

Paweł Bułat
26 marca 2017 o 12:30
– Odpowiedz na: Ulla

Będzie recenzja porównanie z d750 z rawami do pobrania.

Marcin karchut
27 marca 2017 o 13:49

A jak byś miał już nie używać Nikona, czy byłbyś w stanie nim pracować cały dzień na ślubie? Nadaje się czy nie?

Paweł Bułat
27 marca 2017 o 15:38
– Odpowiedz na: Marcin karchut

Zdecydowanie tak, to fantastyczny aparat w wieli miejscach szybkością i łatwością pracy przewyższa nikona. Tryb seryjny i AF-C miażdżą.

Krzysztof Serafiński
19 kwietnia 2017 o 15:29

Świetna recenzja, napisana z dużym poczuciem humoru ale jednocześnie bardzo rzeczowo. Miałem kilka razy w ręku ten aparat. Jak tylko spłacę D750 będzie to kolejny aparat na który jak trzeba będzie zapożyczę się aby go mieć 😉

Fabex
1 września 2017 o 06:03

Super Wpisy tego mi brakowało